New York University stworzył aplikację, która potrafi zdiagnozować COVID-19 oraz oszacować jego konsekwencje i powikłania. Nowe oprogramowanie może określić ciężkość choroby pacjenta.
Informacje do załącznika pochodzą z markerów biologicznych we krwi pacjenta, a także z rozpoznań towarzyszących, tzw. czynników ryzyka. Za podstawę poprawności oprogramowania przyjęto ponad 150 dokumentacji medycznej pacjentów z Wuhan w Chinach. A spośród wszystkich markerów wyróżniono białko C-reaktywne, PCT i troponinę sercową. To one, zdaniem naukowców, mogą w każdym przypadku dawać sygnały o stanie osoby zarażonej.
Oprócz markerów badacze wzięli pod uwagę płeć i wiek osoby oraz kilka innych czynników wpływających na przebieg choroby. Opracowali specjalny algorytm, który w oparciu o technologie uczenia maszynowego jest w stanie samodzielnie ocenić stopień zaawansowania choroby i jej dalsze rokowania. Ciężkość określana jest przez wygenerowany współczynnik, którego wartość mieści się w przedziale od 1 do 100.
Aplikacja testowana na 12 pacjentach nowojorskiego szpitala. W przypadkach, w których oprogramowanie dawało wysoką ocenę ciężkości choroby, pacjenci umierali w ciągu kilku dni.
Według Jana T. McDevitt, jeden z autorów nowego produktu, uważa, że znacznie zmniejszy on presję na system opieki zdrowotnej, ponieważ lekarze będą mogli zdalnie określić stan pacjenta i podjąć decyzje dotyczące jego hospitalizacji. Wiadomo, że w większości przypadków chorzy na koronawirusy prezentują łagodne objawy, które nie wymagają poważnej reakcji medycznej. Wystarczy zostać w domu, pozostać w łóżku i przyjmować leki.
Czy korzystanie z tej specjalnej aplikacji jest dobrowolne? Czy informacje o naszym zdrowiu są bezpieczne i chronione? Czy istnieje możliwość, że nasze dane osobowe zostaną użyte w nieodpowiedni sposób? Jakie są korzyści z korzystania z tej aplikacji w kontekście śledzenia i monitorowania choroby COVID-19?